Szydełko moja miłość. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że szydełkuję "od zawsze". Nauczyły mnie szydełkowania moja Babcia Zenia i Prababcia Józia. Babcia była bardzo praktyczna i robiła swetry, bluzeczki a Prababcia cieniusieńkim szydełkiem nr 0.5 z nici do szycia (tylko takie kiedyś były dostępne, nikt nie marzył nawet o kordonkach w tysiącach kolorów) dziergała serwetki a z cieńszych wełenek (nie wiem gdzie zdobywanych!? ) wyczarowywała zwiewne chusty. Być może mam więc szydełko we krwi :) . Serwety, obrusy owszem bardzo lubię robić ale tym razem mając do dyspozycji przecudną wełenkę zrobiłam bluzeczkę. Robiłam ją "z głowy" improwizując na bieżąco. Kilka razy prułam ale z efektu końcowego jestem zadowolona bardzo. A Wam jak się podoba?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz